2024-02-21

Obrona czy agresja konieczna?

Dnia 20 marca 2003 r. rozpoczęła się II wojna w Zatoce Perskiej. Zbrojnym atakiem kierowały USA, lecz w działaniach zbrojnych uczestniczyła też Polska. Liczyłem się z tym, że będą u nas politycy sądzący, może słusznie, że jako sojusznik USA i nowy członek NATO musimy się odpowiednio pokazać w Coalition of the Willing, bez względu na rzeczywiste źródła antyirackiej polityki USA, ale dnia 21 lutego przekazałem do druku artykuł ostrzegający, którego kopię nasz kierowca zawiózł do Gabinetu Ministra Spraw Zagranicznych. Artykuł został ogłoszony w najnowszym wówczas numerze „Polskiego Przeglądu Dyplomatycznego”. Jako dyrektor PISM i redaktor naczelny PPD opinię swą formułowałem ostrożnie, „koalicyjnie”, ale jednak nawiązując do prawnej koncepcji obrony koniecznej (dodaję teraz podkreślenia):

„Uznanie irackiej groźby użycia broni biologicznej lub chemicznej za realną i bezpośrednią powinno doprowadzić do bezpośredniego i proporcjonalnego użycia siły zbrojnej przeciw Irakowi, czyli interwencji będącej aktem samoobrony państw uznających się za zagrożone.” Katalizator iracki, "Polski Przegląd Dyplomatyczny", t. 3, nr 2 (12), marzec-kwiecień 2003, s. 5-14

Ostrzegałem raczej z chęci zachowania czystego sumienia w Instytucie wspomagającym polityków prowadzących politykę zagraniczną. I kazało się niebawem, że taka groźba nie jest ani realna, ani bezpośrednia.  Nie mogła być. Irak nie mógł państwom demokratycznym zagrozić realnie i bezpośrednio, gdyż takiego oręża nie posiadał. Żadna obrona konieczna nie była potrzebna. Jednak operacja zbrojna rozwijała się dowodząc przy okazji, że nie da się wprowadzić demokracji na bagnetach, zwłaszcza do starej i odmiennej kultury. My, w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych byliśmy tego świadomi.

Korzystając z tej witryny wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, które usprawniają jej działanie.

© Ryszard Stemplowski