2016-01-13

Woda polityczna

Łączne przychody właścicieli komercyjnych systemów wydobycia i rozprowadzania wody są wyższe od łącznych przychodów eksporterów ropy naftowej.

Polskie zasoby odnawialne wody wynoszą prawie 62 km3, ale dziewięciokrotnie mniejszego Taiwanu aż 67 km3. Jeżeli lustro wód gruntowych będzie się nadal w Europie Środkowo-Wschodniej obniżać, a nałoży się na to wzrost przeciętnej temperatury o ok. 2 stopnie, to za 30-50 lat wydajność uprawy zbóż i ziemniaków spadnie drastycznie. Ryż nam nie pomoże, choć taka temperatura mu nie przeszkadza, ale wody potrzebuje dużo. A co z wodą pitną? U nas 60% czerpanej wody pochłania przemysł i usługi, gospodarstwa domowe zużywają 30 % (wszechstronne zastosowanie wody, w tym – do spożycia), a rolnictwo zaledwie 10%. W Meksyku gospodarstwa domowe zużywają 14%, w Indiach 7%, lecz rolnictwo meksykańskie 77%, a w Indiach aż 90%. W obydwu tych dużych krajach ogólne zużycie per capita wynosi dużo więcej niż w Polsce.

Zasoby wody, dostęp, czerpanie jej i rozprowadzanie, są w coraz wyższym stopniu przedmiotem uwagi polityków i powodem niepokoju wielu obywateli.  Przedmiotem konfliktu może być sam dostęp do wody. Mamy tu do czynienia z klasyczną rewindykacją i ujawnia się przy tym problematyka sprawiedliwości społecznej, procesów narodotwórczych, funkcjonowania religii i inne sprawy. Samo pojęcie oraz fakt istnienia wody mają w niektórych kulturach inne znaczenia niż w kulturze Zachodu. Największy z rozpoznanych zbiorników słodkiej wody na świecie znajduje się pod powierzchnią Brazylii, Paragwaju, Argentyny i Urugwaju. Społeczności autochtoniczne spychane są tam miejscami do rozpaczliwego położenia przez wielkie przedsiębiorstwa wydobycia i rozprowadzania wody, a także przez inwestorów w dziedzinie hodowli i przetwórstwa rolnego, krajowych i zagranicznych. Podobnie mają się sprawy w regionie Andów.  Państwowa i rynkowa (prywatna) kontrola  zasobów wodnych narusza prawo zwyczajowe (uprawnienia ludności rodzimej) w zakresie dostępu do wody.  Boliwia wprowadza nową regulację stosunków własnościowych w zakresie dystrybucji wody, korzystnie dla ludności z ubogich dzielnic miejskich. O podobną regulację walczą organizacje społeczne w Chile. Natomiast w Meksyku, funkcjonującym w ramach NAFTA, miejscowa elita władzy rozmontowuje uświęconą zwyczajami kulturę użytkowania wody. Doszło do tego, że na konstytucję powołuje się nie elita władzy, lecz ludność autochtoniczna. 

Problemem samym w sobie bywa język rozmowy o wodzie, jeśli zagraniczny inwestor myśli o niej jak o zasobach fizycznych, czyli środkach pracy w budowanym przedsiębiorstwie, albo jak o towarze do sprzedania, natomiast miejscowa społeczność traktuje wodę jako coś, co ma swą tożsamość w systemie łączącym wszystkie składniki universum, w tym rzekę, las, człowieka, powietrze, górę etc., przy czym każdy składnik jest traktowany podobnie. Kultury polityczne inwestora i miejscowej ludności przynależą do odmiennych światów. I choć wszyscy uczestnicy procesu komunikowania się mogą rozmawiać o wodzie w tym samym filologicznie pojmowanym języku, potrzebny jest tłumacz pojęć, pośrednik kulturowy. Tak bywa w Ameryce Łacińskiej, Afryce, Azji… U nas w Polsce występuje inny problem: O wodzie nie rozmawia się prawie wcale. Jakoś to będzie! 

Korzystając z tej witryny wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, które usprawniają jej działanie.

© Ryszard Stemplowski